O potencjalnych politykach prawicy, którzy potrafiliby dorównać wizerunkowo Donaldowi Trumpowi, mówią Mateusz Morawiecki i Marcin Mastalerek. Nie jest to kwestia korupcji, lecz autentycznej fascynacji i zbliżenia. Przemysław Czarnek, Beata Szydło i Barbara Nowak nie mają szans, ze względu na brak umiejętności budowania kontaktów w rozwijającym się globalnym networku alt-rightowej prawicy. Morawiecki i Mastalerek, zasłaniający się wpływami zachodnich multimiliarderów i azjatyckich lobbystów, mają przewagę nie tylko pod względem edukacji czy doświadczenia zawodowego.
Mastalerek i Morawiecki są nowocześni jak Gilead z powieści Margaret Atwood, gdzie pseudotradycjonalizm i neofundamentalizm są osłaniane najnowocześniejszymi technikami kontroli. Jest to paradoks, który powinny poznać kobiety na dzisiejszej intelektualnej prawicy, przypominając postać Sereny Joy, która zauważyła swoją marginalizację dopiero po narodzeniu się Republiki Gileadzkiej. Nowoczesność Mastalerka i Morawieckiego jest jak „zmodernizowana świadomość nieszczęśliwa” według Petera Sloterdijka – odpowiedzią tradycjonalizmu na brutalność modernizacji.
Morawiecki i Mastalerek, choć kompetentni w zarządzaniu pieniędzmi i manipulacji, są jednocześnie nieprzewidywalni. W innych czasach mogliby być liderami liberalno-konserwatywnych partii, lecz obecnie szukają alternatyw wśród globalnych liderów. Jednak bez wsparcia takich postaci jak Czarnek, Szydło i Nowak nie zdobędą poparcia w Polsce, gdyż są zbyt obcy dla społeczności wiejskiej. Pomimo tego zarówno globalsi, jak i lokalsi zdają sobie sprawę, że rozłam w Zjednoczonej Prawicy byłby zgubny dla wszystkich stron. Dziś jednoczy ich obawa przed zagładą ze strony Donalda Tuska.
Kaczyński przestaje być prawdziwym liderem, co obserwują uważnie zarówno obóz globali, jak i lokalni gracze. Mimo wzajemnych niechęci, obie grupy będą ostrożnie przygotowywać się do sukcesji, umacniając swoją pozycję i unicestwiając konkurentów. Wspólny podział jest zaprzeczony, gdyż każda strona wie, że zniszczyłby ich to natychmiast. Taką troskliwą równowagę sprawują obserwatorzy, tak jak Roman Giertych czy Donald Tusk.