To, co dzisiaj obserwujemy, czyli protesty, akcje mediów katolickich, skierowanie skargi do Sądu Najwyższego, kazania o katechezie – to nic innego jak próba pokazania, kto rządzi w edukacji: Kościół czy MEN – mówi we wtorkowej „Gazecie Wyborczej” ministra edukacji Barbara Nowacka.
W wywiadzie dla „GW” ministra edukacji była pytana m.in. o skrytykowane przez biskupów rozporządzenie w sprawie lekcji religii. Jak przypomniała, „do tej pory szkoły miały obowiązek organizowania lekcji religii w grupach łączonych – międzyklasowych lub międzyoddziałowych – kiedy liczba uczniów w klasie była mniejsza niż siedem”. „Nowe rozporządzenie daje możliwość łączenia w grupy w przypadku, kiedy na przykład uczniów jest ośmioro. W rozporządzeniu określono górną granicę, to znaczy wskazano, jak maksymalnie liczna może być taka łączona grupa. To jest możliwość a nie nakaz” – powiedziała.
Dodała, że spór wywołany przez biskupów „jest reakcją na kolejne plany rządu związane z rozdziałem państwa od Kościoła”. „Po latach, kiedy biskupi dyktowali rządowi PiS, co ma robić, a ten spełniał wszystkie prośby Kościoła, Episkopat nie jest w stanie pogodzić się ze zmianą władzy. Dlatego – przy tak błahej sprawie – zdecydowali się na próbę sił. To kler, a nie kierownictwo ministerstwa eskaluje konflikt. Rząd nie wycofa się ze zmian, które zakładają poprawę komfortu pracy uczniów w szkołach” – zapewniła Nowacka.
Ministra edukacji nawiązała do zapowiedzi, że od przyszłego roku szkolnego 2025/2026 ograniczona zostanie liczba katechezy do jednej w tygodniu. Jak podkreśliła, „szkoła jest po to, żeby dzieci jak najlepiej uczyły się matematyki, języka polskiego, historii, geografii, czyli wszystkich przedmiotów niezbędnych im potem na rynku pracy”.
„Rzecz jasna, uczniowie mają mieć zapewniony dostęp do zajęć dodatkowych, społeczeństwo chce, aby zajęcia religii odbywały się na terenie placówek oświatowych, ale szkoły muszą zachować odpowiednie proporcje” – stwierdziła.
(PAP) dap/ amac/ Źródło: PAP