Krótka pamięć - jak poprawić zdolności zapamiętywania?

Popularne miejscowości

Wysychają wspomnienia rządów Prawa i Sprawiedliwości. A krótka pamięć zawsze pozwala społeczeństwom bić czoło przed kolejnymi bożyszczami obiecującymi gruszki na wierzbie. Podczas gdy we wschodnich Niemczech triumfuje skrajna prawica i skrajna lewica, w Polsce wysycha pamięć o ośmioletnich rządach PiS. A przecież były one – jak w całej światowej populistycznej rodzinie – naznaczone niszczeniem instytucji, dewastacją praworządności i łapczywym stosunkiem do publicznych pieniędzy. „To nie nasza ręka!”

Po decyzji Państwowej Komisji Wyborczej, która nie przyjęła sprawozdania komitetu wyborczego PiS, powstał front obrony największej partii opozycyjnej. A ona sama wybrała dla siebie wygodną pozycję niewiniątka, które padło polityczną ofiarą nowego reżimu. Nikt nie uderzył się w piersi, wszyscy wołają: „to nie nasza ręka!”. Wraca to, co przed wyborami w październiku 2023 roku można było nazywać normalizacją, a co polegało na utrwalaniu opowieści, że w gruncie rzeczy nie istnieją żadne wyjątkowe przekroczenia ówczesnej władzy, lecz toczy się zwyczajne życie polityczne.

Dziś modne jest twierdzenie, że wszystkie partie działają w wyborczej szarej strefie, więc albo wszystkie są winne, albo żadna. Ten swoisty symetryzm jest wołaniem dla faktu, że nawet jeśli szara strefa istnieje, to PiS stało się jej czempionem. PKW bardzo ostrożnie wyliczyła przekroczenia finansowe tej partii, zaliczając do nich między innymi spot Zbigniewa Ziobry, a przecież jeśli wczytać się w zarzuty dotyczące Funduszu Sprawiedliwości, odsłania się raczej bezmiar niesprawiedliwości.

Pokrętna logika i pozycja ofiary

Tyle że pośród polityków PiS, przynajmniej oficjalnie, rachunek sumienia nie istnieje. Potrafią zracjonalizować każdy absurd. Chociażby taki, że przekazywanie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości na koła gospodyń wiejskich służyło zapobieganiu przestępstwom, a nie partyjnym celom kampanijnym. Skarbnik PiS Henryk Kowalczyk stwierdził w Polsat News Polityka, że skoro koła gospodyń wiejskich organizują życie społeczne na wsi, to w ten sposób zapobiegają także alkoholizmowi, który bywa przyczyną czynów karalnych.

Być może znajdą się miłośnicy takiej pokrętnej logiki, ale poważne państwo nie może być zakładnikiem tego typu linii obrony. Jarosław Kaczyński liczy, że pozycja ofiary „zemsty” Donalda Tuska pozwoli mu wzbudzić litość wśród zwolenników PiS, podreperować fundusze partii i uratować kampanię prezydencką. Politycy obecnej władzy odpowiadają mu, że przez prawie dekadę ludzie powiązani z jego formacją stworzyli niemal oligarchiczny system, więc utrata części funduszy nie powinna być dotkliwa, choć jest częścią rozliczeń.

Postpolityczny sznyt

W tym polaryzacyjnym klinczu nie ma jednak miejsca na debatę o przywróceniu PKW składu sądowego po upolitycznieniu go przez PiS. Ani o zreformowaniu systemu wyborczego czy stworzeniu systemowej szczepionki na nadużycia, by publiczne pieniądze chronić przed głodem polityków każdej opcji. Tymczasem postpolityczny sznyt, który polega na tym, że za rozliczeniami nie idzie naprawa państwa na poziomie strukturalnym, głębokim, jest żyzną glebą dla wszelkiej maści populizmów. Sprzyja im także krótka pamięć, która pozwala społeczeństwom bić czoło przed kolejnymi bożyszczami obiecującymi gruszki na wierzbie.

Jeśli obecna koalicja rządząca utknie w nieporozumieniach dotyczących na przykład składki zdrowotnej, zapomni o konstytucyjnych regułach powoływania sędziów („błąd” kontrasygnaty Tuska w sprawie neosędziego w Sądzie Najwyższym), nie naprawi skażonych bezprawiem instytucji sądowniczych, pominię konieczność stworzenia nowej ustawy medialnej itp., to wpisze się w ten schemat. I stanie się kolejną formacją mainstreamu, która będzie rozliczana z kunktatorstwa, impotencji i przerostu słów nad czynami. A wzrost poparcia dla Konfederacji do poziomu 16 proc. w ostatnim sondażu CBOS nie jest w tym kontekście przypadkowy. Jest symptomem. Przemysław Szubartowicz