Rok po buncie Prigożyna. Cisza Rosjan wokół skrywanej sprawy. "Szybko ją zapomnieć" - wywiad.

— Nie można nas zniszczyć — mamy cele, jesteśmy gotowi zginąć wszyscy — rok temu, w nocy z 23 na 24 czerwca 2023 r., to zdanie pojawiło się na Telegramowym kanale właściciela najsłynniejszej prywatnej armii na świecie — Jewgienija Prigożyna. Kilka godzin wcześniej rozpoczął on zbrojny bunt — ogłosił, że 25 tys. bojowników jedzie do Moskwy, aby „ukarać” ówczesnego ministra obrony Siergieja Szojgu i szefa sztabu generalnego Walerija Gierasimowa. Jednak Wagnerowcy nigdy nie dotarli do Moskwy. Na obrzeżach stolicy Prigożyn wydał rozkaz „zawrócenia”, a w trakcie buntu PKW zajęła bez walki milionowe miasto Rostów nad Donem, zestrzeliła sześć helikopterów armii rosyjskiej i samolot Ił-22. Dokładnie dwa miesiące później sam Prigożyn zginął w katastrofie lotniczej. Więc o co w tym wszystkim chodziło? Na co liczył Jewgienij Prigożyn rok temu? Jak jego bunt zmienił Rosję i czy w ogóle ją zmienił? Na prośbę niezależnego rosyjskiego portalu „Hołod”, Maksim Zagowora rozmawiał o tym z Ilją Barabanowem, współautorem książki o Grupie Wagnera pod tytułem „Nasz biznes to śmierć”.

Maksim Zagowora: Każda rozmowa o historii alternatywnej zaczyna się od wyrażenia „historyczne rozwidlenie dróg” — moment, w którym sprawy mogły potoczyć się zupełnie inaczej, niż ostatecznie się potoczyły. Czy 23-24 czerwca 2023 r. jest historycznym rozwidleniem dla Rosji?

Ilja Barabanow: To trudne pytanie, na które, obawiam się, nie mam precyzyjnej odpowiedzi. Nie wiemy, czy Jewgienij Prigożyn planował doprowadzić swój bunt do jakiegoś ostatecznego punktu. Czy planował przejąć władzę? W rzeczywistości nie demonstrował niczego takiego na żadnym etapie rebelii. Powiedział, że jego zadaniem jest doprowadzenie do usunięcia Siergieja Szojgu i Walerija Gierasimowa. Nie deklarował, że obali Władimira Putina. Wydaje mi się więc, że „historyczne rozwidlenie dróg” to wciąż bardzo łagodna definicja tego wydarzenia. 24 lutego 2022 r. jest niewątpliwie historycznym rozwidleniem, a to, co wydarzyło się rok temu, jest tylko jednym z epizodów tej wojny. Ale z pewnością jest to jaskrawy i ważny epizod.

„Jaskrawy” to zrozumiałe. Ale jakie jest jego znaczenie dla historii? Bunt Prigożyna obalił jedno z głównych założeń rosyjskiej propagandy, która przez ćwierć wieku opowiadała nam o tym, jak potężny i zjednoczony jest rosyjski rząd. Okazało się, że to nieprawda i że cały reżim może runąć jak domek z kart w ciągu zaledwie 24 godzin.

Powiedział pan, że reżim stał w obliczu zagrożenia, ale to nie jest „historyczne rozwidlenie dróg”, ponieważ „nie wiemy, co dokładnie planował Prigożyn”. Czyli wynik rebelii zależał właśnie od jego planów? Czy gdyby chciał zdobyć Moskwę, to by ją zdobył? Przechodzimy do gatunku fikcji historycznej — „Co by było, gdyby?”. Albo „gdyby tylko” się nie wydarzyło. A co wydarzyło się w rzeczywistości? Był bunt, były kolumny wojskowe, było zdobycie Rostowa nad Donem, u bram cyrku stał czołg— to moim zdaniem najlepsza metafora całego rosyjskiego życia ostatnich lat.

Nie wiemy, co by się stało, gdyby kolumny Prigożyna dotarły do Moskwy. Ale wiemy, że rebelianci zdobyli bez walki centrum jednego z okręgów federalnych, kwaterę główną, z której front jest dosłownie kontrolowany. Rosyjska propaganda stara się o tym w żaden sposób nie wspominać. Ten epizod w ogóle próbuje się jak najszybciej zapomnieć. Bunt Prigożyna. Zrealizował się najgorszy scenariusz dla Ukrainy [ANALIZA]

Kilka dość drogich samolotów zostało zestrzelonych, a 15 rosyjskich pilotów zgineło tego dnia [24 czerwca 2023 r.]. To prawdopodobnie największa pojedyncza strata wśród rosyjskiego lotnictwa podczas wojny. Jest więc oczywiste, że system przeszedł bardzo poważny test, na który zareagował niezwykle nerwowo. Ale przetrwał.

Możemy więc spojrzeć na ten bunt z drugiej strony — „Spójrzcie, jak silny jest reżim!”. Co to za domek z kart, skoro pokonał pełnoprawną zbrojną rebelię 25-tysięcznej armii? Tak, jednocześnie jest silny.

  1. Reżim Aleksandra Łukaszenki również przetrwał protesty w 2020 r. i nadal się trzyma, nadal represjonując dysydentów.
  2. Rosyjski rząd również się trzyma — kontynuuje wojnę już trzeci rok, nadal rekrutuje do niej tysiące ochotników.
  3. Jeśli sprawy będą toczyć się w obecnym tempie, nie ma powodu, by sądzić, że cokolwiek w Rosji zmieni się w dającej się przewidzieć przyszłości, chyba że dojdzie do kolejnej próby powstania.

Czym więc jest ten bunt dla reżimu Putina: chwilą siły — „znowu wygraliśmy” — czy chwilą słabości, jak nadmienił pan na początku? Niewątpliwie chwilą słabości.

To, że potem reżim opamiętał się i wyciągnął niezbędne wnioski, to inna sprawa. Najważniejsze — sam rebeliant Jewgienij Wiktorowicz Prigożyn został faktycznie zniszczony, a jego PKW zlikwidowana.

Przejdźmy do gatunku fikcji historycznej — „Co by było, gdyby?”. Albo „gdyby tylko” się nie wydarzyło.

  1. Bunt Prigożyna obalił jedno z głównych założeń rosyjskiej propagandy, która przez ćwierć wieku opowiadała nam o tym, jak potężny i zjednoczony jest rosyjski rząd.
    1. Okazało się, że to nieprawda i że cały reżim może runąć jak domek z kart w ciągu zaledwie 24 godzin.
  2. Polecamy: Moskwa po buncie Prigożyna. Polka: wielu Rosjan przejrzało na oczy

    Gdyby kolumny Prigożyna dotarły do Moskwy, to wiemy, że rebelianci zdobyli bez walki centrum jednego z okręgów federalnych, kwaterę główną, z której front jest dosłownie kontrolowany. Rosyjska propaganda stara się o tym w żaden sposób nie wspominać. Ten epizod w ogóle próbuje się jak najszybciej zapomnieć.